Czytelnik
Boję się o jej okulary,
ledwo trzymają się na czubku nosa. Mruży oczy, może szkła są za słabe? Albo
może dziwi się czemuś, nie dowierza. Na okładce mężczyzna. Tors z kaloryferem, wypracowanym
pewnie w programie graficznym, a nie na siłowni. Uśmiecha się szelmowsko,
błękit oczu też jakby gdzieś dorobiony. Jedną ręką przytrzymuje brunatną
grzywę, może boi się, że odpadnie? A nie, to przecież tak jest modnie… Tak
pozują wszyscy amanci. Grafik na szczęście oszczędził „widoków”, nie
uwzględniając na okładce jego przyrodzenia. Nad głową lowelasa czerwony napis „Płynna
miłość”. I wszystko wiadomo. Najpierw będą się unikać, potem nienawidzić, aż w
końcu wylądują razem w łóżku. Ona zdradzi jego lub on ją, ale do siebie wrócą,
bo okaże się, że ta zdrada to jedna wielka intryga byłej kochanki lub dawnego
narzeczonego, albo co gorsza złośliwej teściowej.
Teraz chyba czyta scenę
erotyczną. Rumieni się lekko i koniuszkami palców przykrywa półotwarte usta.
Poprawia okulary, przewraca stronę, nie spuszczając wzroku sięga po filiżankę
kawy. Przechyla ją lekko, po czym natychmiast odstawia, jak oparzona. Obawiam
się, że to porównanie w tym kontekście może być odebrane dosłownie. Pukać, nie
pukać? Może od razu wejdę. Ciekawe, czy domyśli się, że była podglądana.
Nagle, moja bibliotekarka
zaczyna podejrzanie subtelnie przesuwać dłoń po swoim ciele. Jeszcze chwila i
będę świadkiem samogwałtu. Chociaż skoro działanie wynika wyłącznie ze
szczerych chęci, to może to nie gwałt? Nie mniej, obawiam się, że dopuszczę się
wojeryzmu.
Na jej twarzy coraz
większe rumieńce, widzę że od pewnego czasu moja bibliotekarka wodzi wzrokiem
wyłącznie po wybranym fragmencie. Serdeczny palec prawej dłoni znika pomiędzy
płatkami, które miałem jeszcze dzisiaj zerwać.
Opiera się o krzesło, nieco odchyla głowę i odpływa w swojej płynnej miłości.
Teraz na pewno nie
wejdę, nie w tej chwili. Czekam.
- Jesteś już? Myślałam,
że dzisiaj odpuścisz. Ja tutaj sobie właśnie czytam przy kawce.- mówi i
pokazuje gestem biurko. Facet z kaloryferem znowu się do mnie uśmiecha.
- Ty wiesz, że ja nigdy
nie opowiadam Ci o czym czytam, ale ta książka jest genialna. Dla kobiet,
owszem, ale jest w niej tyle prawdy o świecie…
Panie ludzie, chcę
poznać prawdę o świecie, która zmusza do masturbacji!
Potakuję z dużą dozą
zainteresowania, niech widzi, że słucham, że może mi wszystko powiedzieć.
- On ją kocha, ale
myślał, że ona go nie kocha, więc ją zdradził. Potem się okazało, że ona go
jednak kocha, więc on miał wyrzuty sumienia. No i ona chciała do niego wrócić,
ale on jej już nie chciał, bo nie mógłby żyć z myślą, że ją skrzywdził. Do tego
ta teściowa… Bo to matka tej dziewczyny mu nagadała…
Nie wysłuchałem całej
opowieści, przerwałem jej w pół słowa. Wyszedłem godzinę później. Pod domem
zorientowałem się, że zapomniałem podkoszulka, trudno, w samym swetrze też daję
radę.
Nie było dla mnie
miejsca. Lewa strona łóżka została zajęta przez Marysię, a prawa przez okulary,
książkę i część Marysi. Co one wszystkie z tymi książkami? „Morderstwo w
Lanchotte”. Tym razem na okładce był tylko nóż. Zgasiłem lampkę, zdjąłem co
trzeba i wślizgnąłem się pod kołdrę. Nagle, Marysia włączyła światło, które
przed chwilą wyłączyłem.
Siada. Patrzy.
Stwierdza. Pyta.
- Jesteś już. Gdzie
byłeś?
- W bibliotece. – jak
miło jest nie kłamać, wiedząc, że musiałbyś to zrobić, gdyby twoja kochanka
pracowała gdzie indziej.
- Ciągle pracujesz,
dużo ci jeszcze tego doktoratu zostało? I dlaczego nie pracujesz w domu?
- Wiesz, tam mam
wszystkie potrzebne materiały, wszystko na miejscu.
Oj, zdecydowanie.
Wszystko na miejscu.
- Ty w ogóle nie masz
dla mnie czasu.
- Kochanie, wiedziałaś,
że jestem naukowcem.
- To może z książką się
powinieneś ożenić?
- Może.
Mówię i idę spać. Nie
mam siły na kłótnie. Jutro naprawdę będę musiał pobyć w bibliotece. W
bibliotece, nie w bibliotekarce.
- Wiem gdzie byłeś.
Stwierdza nagle Marysia.
Wie, powiedziałem jej prawdę. Nie odpowiadam.
- Wiem gdzie byłeś.
Powtarza. Doskonale
wie, że słyszałem, tylko ją ignoruję, sugeruje to jej ton, poza tym nie jest
głupia, nawet jak na kobietę.
- Słyszałeś? Wiem gdzie
byłeś!
Nie wytrzymuję,
odwracam się.
- Wiesz, bo ci
powiedziałem. Pracowałem pół wieczoru, nie mam siły się kłócić, porozmawiamy
jutro.
Nie odwracając ode mnie
wzroku, szuka czegoś po omacku.
- Porozmawiamy teraz!
Nie wiem, czy najpierw
wypowiedziała komendę, czy wyjęła nóż. Może zrobiła obie te rzeczy
jednocześnie.